Lalki, miśki i książki serem upaprane

Bo to ładne dzieci są (tylko trochę brudne...)

Ciut ciut

Łobuzy w akcji

Nexira się obraziła

Said robi bajzel w moim pokoju/ biurze


Ersana- nastolatka w której pokoju mieszkam- to oaza pokory i wyrozumienia. Zawsze kiedy zbiera naczynia po moim jedzeniu pyta mnie: „Was it good?” (Było dobre?), na co ja zawsze wychwalam posiłek. Jak bym się jednak nie starał ona i tak doda: „I’m sorry, mayby it was no good” (Przepraszam, może było nie dobre). Podobnie kiedy informuję, że wyjeżdżam, albo będę robił coś odmiennego niż zwykle. Również wtedy ma swoją stałą kwestię: „Ok. it’s not a problem. You can do what you like.”(Ok., to nie problem. Możesz robić co lubisz.)

Z kolei drugie dziecko w moim domu to Said, czyli najbardziej rozpieszczony pięciolatek na świecie. Jest ściskany i całowany co kilka minut. Jest nietykalny dla innych dzieci i może robić co tylko przyjdzie do jego pełnej zwariowanych pomysłów głowy. Niefortunnie składa się, że Said ma jedną całkiem nową rozrywkę, która dodaje kolorytu jego życiu.

Jest to robienie ze mnie durnia i sam już nie wiem, czy on czasem nie jest dokładnie świadom tego, co też wyprawia.

Tak też wczoraj- pomimo mojego umęczonego palca- gorliwie ubierałem lalki w moim pokoju. Mam ze dwa tuziny tych lalek i miśków, bo w końcu mieszkam w pokoju Ersany. Dodać należy, że mam też czarny paznokieć, wielką opuchliznę i podróbę pasty colgate. Ale po kolei.

Więc wciskam tą spódnicę na lalkę lewą ręką pomagając sobie nieśmiało prawą- tą co boli. A Saidowi poszło tak szybko. W końcu to jego nowa rozrywka. Mianowicie wpada do mojego pokoju niepostrzeżenie dla pozostałych członków rodziny. Zawsze w chwili, gdy jem czytając gazetę. Chwyta mój burek i rozrywa go zębami, rozrzuca kawałki ciasta po stole i rozsypuje ser po dywanie.

A ja w kwestii porządku to lubię, szanuję, dbam, gryzę ząbkami nad talerzem. A Said w sekundzie robi syf. Kiedy mu przerywam, to on rzuca się na moje książki wystawione jak do defilady. Albo już po chwili raczej jak po bitwie. No to i ja rzucam się ratować je, bo kilka słowników jest pożyczonych, a Said jest cały upaprany w serze (ja nie wiem jak on tak szybko to robi). I kiedy ja przywracam ład na stoliku, to on w kilku zwinnych ruchach zrywa kiecki z dwóch największych lalek i ucieka z pokoju.

Zawsze czuję się głupio, kiedy on nabrudzi na stole, wsadzi mięso do sałatki, albo ziemniaka do szklanki, bo wszystko spadnie na mnie. Ale roznegliżowane lalki?! No z tego się nie wywinę, więc czym prędzej zaczynam je ubierać z powrotem męcząc się jedną ręką, bo druga mało sprawna.

I w tej właśnie konkretnej, mało odpowiedniej chwili wchodzi Ersana posprzątać po posiłku. „It’s Said, he…” (to Said, on…) tłumaczę się, na co ona obraca się i wychodzi rzucając swoje zwyczajne: „Ok. it’s not a problem. You can do what you like.” (Ok., to nie problem. Możesz robić co lubisz.)


Brak komentarzy:

Prześlij komentarz