Do widzenia paznokciu, witaj śmieszna pasto colgate

Home, sweet home

I jak my to posprzątamy?

Po wodę

Towarzyskie ziomy

Biegnij Lola, biegnij


A z palcem to tak jest, że na spotkaniu z konsulem z Serbii podszedłem do Marka, poznanego tu doktora z Lublina i zapytałem, czy może mi poradzić, bo palec mi okropnie spuchł i nawet ostatniej nocy nic nie spałem, tak bolało.

Rzucił okiem na mój środkowy palec prawej dłoni i powiedział, że naciąć by się przydało, bo spuchnięte strasznie i ropa się zbiera. Więc poszliśmy do OMPF departamentu sprawiedliwości ONZ. Poszli nie pojechali, bo tego dnia miała być manifestacja w Prishtinie, więc zalecało się nie przyznawanie do posiadania samochodu ze znakiem UN, munduru z naszywką KFOR itp.

Marek odkaził ręce, przyniósł skalpel i waciki. Fachura, tylko że on zajmuje się sporządzaniem raportów o przyczynie zgonu bo jest biegłym sądowym. Był to więc jego pierwszy zabieg od wielu lat. Na dodatek nie stosuje i nie posiada znieczuleń.

Więc na żywca nacięliśmy coś białego nad paznokciem, ale nie wyszła ropa, tylko łoże tego paznokcia. Próbowaliśmy je podważyć i zerwać go, ale za świeże to wszystko, żeby on odpadł. Ostatecznie nacięliśmy paznokcia na samym środku i powoli popłynęła krew przynosząc mi ulgę, bo całą minioną noc czułem własne tętno w tym palcu.

Na następny dzień pojechaliśmy do polskiego SPU w Mitrovicy i pani pielęgniarka z wielkim entuzjazmem mnie przyjęła. Powiedziała: „No to zobaczmy co tam mamy” i zabrała się do odwijania bandaża, po czym uśmiechnęła się: „Tu nie jest dobrze, tu nie jest dobrze… pójdę zapytać doktora…”

Dostałem maści, antybiotyki, bandaże i gaziki i od tamtego czasu jest już tylko lepiej.

A z lekami to tak jeszcze ostatnio było, że Salija, moja sąsiadka i matka najpiękniejszych dziewczynek jakie poznałem poprosiła mnie raz czy mógłbym kupić dla niej lekarstwa. Oni przecież z Plementiny się boją wyjeżdżać, a apteki tu nie ma. Zgodziłem się więc, ale oczywiście poszedłem najpierw poradzić się Di. Następnie za jej radą wróciłem do Saliji i powiedziałem, że kupię leki, jak ona pójdzie do doktora Sashy po receptę. Kręciła nosem, ale raz miałem akurat samochód, wiec zabrałem ją i Esmeraldę do przychodni, gdzie wszystkim na każdo jedno schorzenie aplikują penicylinę. Dostałem receptę, którą potem w Prishtinie zrealizowałem nie bez zgrzytu. Bo na moje nieszczęcie zorientowałem się za późno, że ona jest przecież po serbsku i aptekarka okazała mi żywną niechęć. Zacząłem rżnąć głupa i mówić po angielsku i jakoś mi się upiekło. Potem dałem Saliji leki i powiedziałem, że może oddać mi pieniądze kiedy tylko będzie je miała. To oznacza nigdy.

Niestety kiedy rozmawiałem z dziewczynkami dowiedziałem się, żadna z nich lekarstw nie widziała.

A w kwestii pasty colgate, to ostatnio zrobiłem małe zakupy. Nowa koszula, perfumy Bossa, pasta do zębów i takie tam. Klasa można by pomyśleć, tylko że większość pieniędzy w Kosovie pochodzi z narkotyków, prostytucji, kontabandy i ogólnie podróbek różnego typu. W tej dziedzinie kosowarzy są mistrzami. Np. w Prishtinie co kawałek napotkać można sklepy z MP3 oferujące całe dyskografie wykonawców wszelkiej maści po 1,5 – 2 euro.

Tak więc moja nowa koszula okazała się delikatna niczym podmuch wiatru, ale nie dlatego, że uszyta z jedwabiu, tylko że tandetna. Perfumy bossa pachną jak zwykłe mydło. Na dodatek zapach ten jest bardziej ulotny od chwili. To i tak nic, bo moja pasta colgate smakuje dokładnie jak moja szczoteczka do zębów. I na dodatek słabo się pieni.

Dobrze, ze wszystko było przynajmniej tanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz