Wakacje od wakacji- Czarnogóra, Albania, Macedonia

Tirana. Nie obyło się bez mandatu w zwariowanym ruchu drogowym

Plaże, bunkry, rakija

Rakija, bunkry, plaże

Zwyczajny most

Minione tygodnie byłem nieobecny. Daleko od Plemetiny, projektów, problemów, innych rzeczy na ‘p’, ‘k’, ‘g’ i na inne literki alfabetu łacińskiego i cyrylicy. Byłem za to w samym centrum słowa na literę ‘w’, czyli wakacje!

Moja praca dla BSF-u jest kompletnie luźna, bo kiedy tylko chcę, mogę opuszczać wioskę, podobnie jest z wakacjami. Nie było problemu, gdy powiedziałem, że nie będzie mnie dwa, trzy tygodnie. Cudowna wolność wolontariusza. Bez względu na to ile czasu ci ucieknie między palcami, i robisz coś dla innych. Za darmo.

Wariactwo minionych tygodni zasługuje na odmienny blog, ale ten miał być o cyganach, więc ograniczę się do telegraficznej błyskawicy i sentymentalnego westchnięcia za tymi gorącymi dniami spędzonymi w mojej ulubionej Czarnogórze.

Do Ulquin przybyłem wcześnie rano. Z grubsza dopytałem się na dworcu o jakąś miłą kwaterę, a następnie udałem się ze śmiesznym gościem do jego domu. Już myślałem, że mnie wywiezie w krzaki, zabierze plecak i pogoni plastykowymi grabkami, gdy moim oczom ukazał się widok, którego nigdy już nic nie wymaże. Nawet kiedy już umrę, a moje ciało spróchnieje i rozpadnie się, ten widok wciąż pozostanie w mojej głowie. Jeśli więc ktoś otworzy moja trumnę za kilkaset lat, wciąż będzie tam leżał widok na Adriatyk mieniący się odcieniami wschodzącego słońca i długie cienie jasnych domów z płaskimi domami.

Mieszkanie okazało się rajem pomimo faktu, że drzwi blokowało się pustakiem, a jednego okna w kuchni zwyczajnie brakowało.

Po dwóch dniach przyjechali do mnie rodzice i siostra i widzieć ich po tak długim czasie to była wielka radość. Wydaje mi się, że byliśmy tam wszyscy szczęśliwi. Po wyjeździe rodziny, przyjechała audica zapakowana w pełni przyjaciółmi, co również było wielką frajdą. Dość szybko zmieniliśmy kraj na Albanię, bo w Czarnogórze już porządnie zabalowaliśmy. Plaże na południu Bałkanów do najczystszych nie należą, ale po rakiji i tak bawiliśmy się fantastycznie pośród opuszczonych bunkrów i wraków samochodów.

Skopje, jak zawsze- nie zawiodło mnie, ani też moich gości. Następnie Kosowo, które na przyjezdnych może zrobić oszołamiająco- przytłaczające wrażenie, jednak moja ekipa dała radę.

Było ciężko patrzeć, jak odjeżdżają, ale szybko zapomniałem o świecie, gdyż poznałem Cathy. Nowy nabytek mojej organizacji, który dość szybko oznaczyłem jako swój własny. Po dziesięciu dniach spędzonych razem, zaręczyliśmy się. Oczywiście w Czarnogórze.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz