Mieszkańcy domu


Djemalj "Złota Rączka" w progu naszego przytulnego domku

Hm?

Prośba jest jedna: nakarmcie nas

Gorąco...


Rodzina u której mieszkam traktuje mnie jak króla. Wstaję rano około 8 i od razu robią mi śniadanie. Jak wyjdę z toalety, to stolik (tak, już nie jem na podłodze) jest zastawiony i mam np. jajecznice z 7 jaj z 5 parówkami, albo kiełbasami, wielki chleb mleko itd. Jak wracam na obiad to po chwili wyskakują z taką ilością jedzenia, że zawsze muszę zostawić część, bo bym pękł. Tu ambicją i dumą rodziny jest utuczyć gościa ile wlezie. Za to wytłumaczyłem im, ze nie jadam po 19 (chociaż tak będę o siebie dbał), wiec przed 7 dają mi kolacje. Często zostawiają mi też w pokoju ciacha, paluszki i sok. Idzie to za tym, że dla rodziny prestiżową sprawą jest goszczenie jakiegoś obcokrajowca, który jak wierzą jest bogaty i nauczy dzieci trochę angielskiego. Dodatkowo dostają miesięcznie 150 euro, co jest nieco ponad średnią krajową i śmiało wystarcza na moje wyżywienie.

Odkąd wprowadziłem się do domu, moi gospodarze mają z pewnością więcej gości. W wiosce w której nic się nie dzieje ciekawą atrakcją jest obejrzenie sobie obcokrajowca. Dzieci szukają więc byle pretekstu, żeby przejechać sobie rowerem niedaleko mnie i krzyknąć moje imię. Poznaję też innych ludzi i czasem z grzeczności odwiedzam ich w ich domach. Zmieniłem swoje zdanie na temat wnętrz, bo choć mają zwariowany styl w kwestii wystroju, to są całkiem czyste. Buty kategorycznie zostawia się przed wejściem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz