Nieśmiałe Początki








Gdy leciałem do Kosowa, błagałem los, by nie cisnął mnie do romskiej rodziny.

No i chyba coś w tym jest, że ten Los to złośliwa bestia.

Nie jestem zapalonym rasistom, ale miałem opory. Jak chyba każdy by miał na wieść, że najbliższe osiem miesięcy swojego życia spędzi nie tylko w Cygańskiej Chacie, ale na dodatek w Cygańskiej Chacie rodziny sponiewieranej przez wojnę w Kosowie.

Będąc już w Prishtinie, podczas miesięcznego szkolenia mającego przybliżyć mi zasady życia w Kosowie oraz język albański, odwiedziłem wraz z moją organizacją goszczącą pewną rodzinę. Było to podczas Ederlezi- romskiego święta majowego, które rozpoznać można po ciałach owiec porozwieszanych przed domami rodzin świętujących. Było niezwykle miło i jedzenie też wydało mi się zupełnie smaczne, ale powstrzymałem chęć oddania moczu, żeby nawet nie wchodzić do środka tego domu. Wystarczył mi brud na zewnątrz, brud na ludziach, śmierdząca zawiesina w powietrzu i strupy na zwierzętach. Powstrzymałem się też przed dotykaniem ciekawskich i wszechobecnych dzieci.

I ogólnie profilaktycznie przed dotykaniem wszystkiego, oprócz jedzenia. Podczas całego tego wydarzenia czułem się jak malutka wysepka czystości w oceanie brudu i zarazków. Po kilku godzinach z radością opuściłem ganek tego domu licząc, że nie będę musiał już tam wracać.

Kilka tygodni później wprowadziłem się do niego na osiem miesięcy.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz